Tegoroczne Dni i Noce miały otoczkę nieco zmienioną, ale siłą rozmaitych świąt i uroczystości jest wierność tradycji, czyli powtarzalności pewnych elementów.

Tradycje Dni i NocyJurand na koniu był? Był? Przekazania kluczy do miasta przez burmistrza nie zabrakło? Nie. Wieczorne koncerty były? No jasne. Jednym się ogólnie podobało, inni sarkali na dobór artystów, proponowaną muzykę i jeszcze parę spraw? Oczywiście. O tradycji nie zapomniała pogoda. Musiało być i trochę upału, i trochę deszczu czy chłodu. W piątkowe popołudnie aura była plażowa (fot. 1) , ale wieczorem nieśmiało zagrzmiało, a w sobotę i niedzielny ranek spadł deszcz.

Organizatorom, którzy pracują momentami w pocie czoła i mają prawie bezsenne noce, zależy na paru sprawach – między innymi na zadowalającej frekwencji. Mieszkańcy i turyści najliczniej gromadzili się na koncertach, choć np. początek sobotniego występu grupy The Klenczon Experience wyglądałby na zdjęciu efektowniej, gdyby go sfotografować w planie bliższym (fot. 2) . Choć plaża w Szczytnie specjalnie duża nie jest, nie wypełniła się po brzegi. Dodajmy jednak, że sporo ludzi zgromadziło się za plecami fotografującego, poza zasięgiem obiektywu, na licznych w tym miejscu murkach i ławkach. Odnosimy wrażenie, że często pustawo było w tzw. alei Rękodzielników, znajdującej się między ruinami zamku a kościołem baptystów. Stoiska znajdowały się w zasadzie po jednej stronie i ilekroć tam się pojawialiśmy, zainteresowanie (nie nami, rzecz jasna) było co najwyżej umiarkowane, a momentami - znikome (fot. 3).

Innym elementem tradycji Dni i Nocy są muzyczne akcenty szczycieńskie podczas koncertów. W piątek swój jubileusz świętował Hunter, do którego dołączyła także szczycieńska Kantata. W sobotę podczas pierwszej części koncertu unosił się duch Krzysztofa Klenczona, w niedzielę wystąpiła pochodząca ze Szczytna Stashka. Akcentu klenczonowskiego zabrakło za to w pobliżu kamienicy, w której muzyk w dzieciństwie mieszkał. Niedawno na skrzyżowaniu ulic Lipperta i 3 Maja pojawiła się po latach brązowa tabliczka kierująca do tzw. domu Klenczona. Parę tygodni wstecz jednak zaginęła i na swoje miejsce nie wróciła (fot. 4).

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.